Pomysł na stolicę Niemiec zrodził się, gdy zobaczyłem cenę biletu lotniczego do Rzeszowa. Niestety lot do Berlina był dużo droższy w tym okresie dlatego celowaliśmy w inne środki transportu. Przerwa w studiowaniu i wyruszamy
:)
Wczesna pobudka i ruszamy z Krakowa. Pociąg elegancki, ale do Pendolino mu troszkę brakowało. 8h jazdy minęło dość szybko. W Szczecinie meldujemy się około 15. Plan był taki, że na szybko zobaczymy kilka atrakcji, coś jemy i uciekamy do naszego hotelu. Był to Ibis Budget w promocji. Za takie pieniądze jeszcze nigdzie nie spaliśmy. Warty odnotowania jest także posiłek w knajpce Pecorino. Bardzo dobre i mega tanie jedzonko oraz przesympatyczna obsługa.
Następnego dnia rano ruszamy na dworzec i jedziemy do Berlina. Autokar komfortowy, jedynie co to brakowało mi zielonego koloru malowania. Może innym razem załapiemy się na prawdziwego Flixbusa. Około 10 meldujemy się w stolicy. Przed nami 2 dni bardzo wyczerpującego zwiedzania. Kupujemy bilety całodniowe na komunikacje i zaczynamy od Kościoła Pamięci, który robi duże wrażenie. Widzimy też na placu i w jego obrębie mnóstwo kwiatów i zniczy. Dopiero wtedy zdajemy sobie sprawę, ze kilka dni wcześniej w tym miejscu doszło do zamachu...
Dalej wsiadamy w metro i jedziemy na stadion olimpijski. Z zewnątrz zdecydowanie większe wrażenie robi nasz „narodowy” lub "energa". Stamtąd udajemy się w stronę Pałacu Charlottenburg. Szybkie zdjęcia i wyruszamy w stronę Kolumny Zwycięstwa. Piękny złoty posąg na samym szczycie pięknie mienił się w słoneczku. Następnym punktem na naszej mapie miała być słynna Brama Brandenburska. Niestety przygotowania do zabawy sylwestrowej pokrzyżowały nam plany. Zboczyliśmy z trasy i znaleźliśmy się w Sony center i na placu poczdamskim. Piękne budynki i nowoczesność tego miejsca bardzo się nam spodobały. Chcąc zostać w tej architekturze chcieliśmy zobaczyć Hauptbahnhof. Tutaj przydarzyła się nam pomyłka i wylądowaliśmy na Alexanderplatz, który nie wyróżnił się niczym szczególnym. Szybka poprawka we współrzędnych i docieramy do pięknego dworca, który jest naprawdę niezłą konstrukcją. Bolące nogi decydują, że kończymy na dziś zwiedzanie. Po około 40 minutach jazdy metrem i zjedzeniu po drodze kebaba padamy do łóżek.
Budzimy się już w Nowym Roku i z nowymi siłami. Około 10 docieramy w okolice czerwonego Ratusza. Piękny ceglany budynek wyróżnia się na tle innych. O 11 po szczegółowej kontroli, większej niż później na Lotnisku wyjeżdżamy windą na wieże telewizyjną. Piękne widoki i samo pomieszczenie z dokładnymi opisami poszczególnych budynków jakie widzimy warte jest obejrzenia. Cena adekwatna do atrakcji. Sama jazda windą z przeszklonym sufitem i podświetlonym szybem jest już nie lada frajdą. Po „zejściu na ziemię” udajemy się do hotelu Radisson Blue na rybki. Akwarium niesamowite, aż pozazdrościliśmy gościom hotelu balkonów z których mogli podziwiać to cudo. Zaraz obok znajduje się Katedra Berlińska oraz wyspa muzeów. Wrócimy jeszcze tutaj później na zwiedzanie. Naszym następnym punktem miała być nie zobaczona wczoraj Brama. Czekając na przystanku, aby się udać w to miejsce oglądamy uczestników biegu Noworocznego. Było ich dość sporo i fajnie się bawili. Docieramy do symbolu Berlina. Zaraz obok niego znajduje się plac z pomnikiem Pomordowanych Żydów. Dość specyficzny obraz. Myślę, że daje dość dużo do myślenia. Kolejnym punktem był parlament i zwiedzanie kopuły. Budynek niesamowity. Słuchawki i krótka historia Berlina na kopule jest bardzo fajnym pomysłem i to w języku polskim. Kolejna dawka zdjęć i wracamy na na wyspę muzeów. Główną dla nas atrakcja była oczywiście Nefertiti. Piękne popiersie pięknej kobiety. W muzeach spędziliśmy trochę czasu i włóczyliśmy się po ich zakątkach. Następnym punktem był Gendarmenmarkt i katedry: Niemiecka i Francuska. Piękne podświetlenie dawało fajne efekty. Niedaleko dalej zahaczyliśmy o Charlie checkpoint. Budka niezbyt ciekawa. Była niczym szczególnym. Troszkę zgłodnieliśmy i pojechaliśmy do słynnego Mustafy. Niestety kolejka była tak duża, że zjedliśmy w knajpie obok. Na koniec zostawiliśmy sobie East Side Gallery. Wymordowani wróciliśmy do hotelu przy lotnisku.
Rano lotnisko i lot do Polski. Opóźnienie 50 minut. Były jakieś problemy z silnikiem a potem myjnia, która nas nieźle zaskoczyła. Samolot dość nowy. Lot przebiegł spokojnie. Około 12 jesteśmy na rynku w Rzeszowie. Posiłek i powrót do Krakowa. Wieczorem meldujemy się już u siebie.
Posumowanie: Miasto dość spore z mnóstwem atrakcji. Tydzień myślę, że byłby najlepszą opcją na spokojne zwiedzanie. My zrobiliśmy niezłą trasę
:)
Koszty (na osobę): Transport - ok. 100 zł, Noclegi - ok. 210 zł, Jedzenie - ok. 100 zł, Komunikacja - ok. 70 zł, Atrakcje - ok. 100 zł.
Ostatecznie nasza trasa wyglądała tak:
Kraków-Szczecin (Intercity) 30.12.16
Szczecin-Berlin (Flixbus) 31.12.16
Berlin-Rzeszów (Ryanair) 02.01.17
Rzeszów-Kraków (Polski Bus) 02.01.17
Wczesna pobudka i ruszamy z Krakowa. Pociąg elegancki, ale do Pendolino mu troszkę brakowało. 8h jazdy minęło dość szybko. W Szczecinie meldujemy się około 15. Plan był taki, że na szybko zobaczymy kilka atrakcji, coś jemy i uciekamy do naszego hotelu. Był to Ibis Budget w promocji. Za takie pieniądze jeszcze nigdzie nie spaliśmy. Warty odnotowania jest także posiłek w knajpce Pecorino. Bardzo dobre i mega tanie jedzonko oraz przesympatyczna obsługa.
Następnego dnia rano ruszamy na dworzec i jedziemy do Berlina. Autokar komfortowy, jedynie co to brakowało mi zielonego koloru malowania. Może innym razem załapiemy się na prawdziwego Flixbusa. Około 10 meldujemy się w stolicy. Przed nami 2 dni bardzo wyczerpującego zwiedzania. Kupujemy bilety całodniowe na komunikacje i zaczynamy od Kościoła Pamięci, który robi duże wrażenie. Widzimy też na placu i w jego obrębie mnóstwo kwiatów i zniczy. Dopiero wtedy zdajemy sobie sprawę, ze kilka dni wcześniej w tym miejscu doszło do zamachu...
Dalej wsiadamy w metro i jedziemy na stadion olimpijski. Z zewnątrz zdecydowanie większe wrażenie robi nasz „narodowy” lub "energa". Stamtąd udajemy się w stronę Pałacu Charlottenburg. Szybkie zdjęcia i wyruszamy w stronę Kolumny Zwycięstwa. Piękny złoty posąg na samym szczycie pięknie mienił się w słoneczku. Następnym punktem na naszej mapie miała być słynna Brama Brandenburska. Niestety przygotowania do zabawy sylwestrowej pokrzyżowały nam plany. Zboczyliśmy z trasy i znaleźliśmy się w Sony center i na placu poczdamskim. Piękne budynki i nowoczesność tego miejsca bardzo się nam spodobały. Chcąc zostać w tej architekturze chcieliśmy zobaczyć Hauptbahnhof. Tutaj przydarzyła się nam pomyłka i wylądowaliśmy na Alexanderplatz, który nie wyróżnił się niczym szczególnym. Szybka poprawka we współrzędnych i docieramy do pięknego dworca, który jest naprawdę niezłą konstrukcją. Bolące nogi decydują, że kończymy na dziś zwiedzanie. Po około 40 minutach jazdy metrem i zjedzeniu po drodze kebaba padamy do łóżek.
Budzimy się już w Nowym Roku i z nowymi siłami. Około 10 docieramy w okolice czerwonego Ratusza. Piękny ceglany budynek wyróżnia się na tle innych. O 11 po szczegółowej kontroli, większej niż później na Lotnisku wyjeżdżamy windą na wieże telewizyjną. Piękne widoki i samo pomieszczenie z dokładnymi opisami poszczególnych budynków jakie widzimy warte jest obejrzenia. Cena adekwatna do atrakcji. Sama jazda windą z przeszklonym sufitem i podświetlonym szybem jest już nie lada frajdą. Po „zejściu na ziemię” udajemy się do hotelu Radisson Blue na rybki. Akwarium niesamowite, aż pozazdrościliśmy gościom hotelu balkonów z których mogli podziwiać to cudo. Zaraz obok znajduje się Katedra Berlińska oraz wyspa muzeów. Wrócimy jeszcze tutaj później na zwiedzanie. Naszym następnym punktem miała być nie zobaczona wczoraj Brama. Czekając na przystanku, aby się udać w to miejsce oglądamy uczestników biegu Noworocznego. Było ich dość sporo i fajnie się bawili. Docieramy do symbolu Berlina. Zaraz obok niego znajduje się plac z pomnikiem Pomordowanych Żydów. Dość specyficzny obraz. Myślę, że daje dość dużo do myślenia. Kolejnym punktem był parlament i zwiedzanie kopuły. Budynek niesamowity. Słuchawki i krótka historia Berlina na kopule jest bardzo fajnym pomysłem i to w języku polskim. Kolejna dawka zdjęć i wracamy na na wyspę muzeów. Główną dla nas atrakcja była oczywiście Nefertiti. Piękne popiersie pięknej kobiety. W muzeach spędziliśmy trochę czasu i włóczyliśmy się po ich zakątkach. Następnym punktem był Gendarmenmarkt i katedry: Niemiecka i Francuska. Piękne podświetlenie dawało fajne efekty. Niedaleko dalej zahaczyliśmy o Charlie checkpoint. Budka niezbyt ciekawa. Była niczym szczególnym. Troszkę zgłodnieliśmy i pojechaliśmy do słynnego Mustafy. Niestety kolejka była tak duża, że zjedliśmy w knajpie obok. Na koniec zostawiliśmy sobie East Side Gallery. Wymordowani wróciliśmy do hotelu przy lotnisku.
Rano lotnisko i lot do Polski. Opóźnienie 50 minut. Były jakieś problemy z silnikiem a potem myjnia, która nas nieźle zaskoczyła. Samolot dość nowy. Lot przebiegł spokojnie. Około 12 jesteśmy na rynku w Rzeszowie. Posiłek i powrót do Krakowa. Wieczorem meldujemy się już u siebie.
Posumowanie:
Miasto dość spore z mnóstwem atrakcji. Tydzień myślę, że byłby najlepszą opcją na spokojne zwiedzanie. My zrobiliśmy niezłą trasę :)
Koszty (na osobę):
Transport - ok. 100 zł,
Noclegi - ok. 210 zł,
Jedzenie - ok. 100 zł,
Komunikacja - ok. 70 zł,
Atrakcje - ok. 100 zł.
Łącznie - ok. 580 zł.